Członek Poznańskiego Klubu Morskiego LOK od roku 1962.
Osiągnięcia sportowe - bojery
Osiągnięcia sportowe - żeglarstwo, klasa Finn
Za wyniki na Kiekrzu w sezonie 65 zaliczony do młodzieżowej kadry juniorów Okręgu Poznańskiego.
1966 - w Pucharze POZŻ 2 miejsce.
Startów na skale ogólnopolską brak z uwagi na brak funduszy w klubie na wysłanie 1 zawodnika na imprezę centralną. W roku 1968 łódka została rozbita przez innego zawodnika klubu (pełniłem wtedy służbę wojskową).
Następnie z konieczności przesiadłem się na kl. Hornet na której startowałem z powodzeniem przez 2 sezony z załogantem A. Szurmanem, reprezentując klub na regatach okręgowych.
Dwukrotnie brałem udział jako sternik w reprezentacji Polski LOK w Międzynarodowych Zawodach w Wieloboju Morskim. Było to w latach 1970 Warna kl. SZ i 1971 Rostok kl. DZ. W obu przypadkach reprezentację stanowili zawodnicy PKM i klubu Delfin, zajmując miejsca w połowie stawki.
Począwszy od roku 1982 reprezentowałem klub w regatach centralnych, w tym również mistrzostwach LOK, tak iż drużynowo zajęliśmy wraz z drugą łodzią kol. Witczaka raz 2, raz 3 miejsce w Polsce.
Starty zakończyłem w w roku 1993 poświęcając się już w pełni pracy szkoleniowej z młodzieżą.
Osiągnięcia szkoleniowe
Od chwili zdania stopnia sternika jachtowego tj. od roku 1963 do roku 1992 uczestniczyłem czujnie również w szkoleniu nowych żeglarzy, w ramach kursów organizowanych przez klub. W latach 87-90 postanowiłem przygotować grupę młodych żeglarzy do startów w regatach. Z grupy tej wywodzi się między innymi Mistrzyni Polski LOK w kl. Optimist Katarzyna Ryszczyńska. Wobec jednak nie umiejętnego zagospodarowania przez klub młodych ludzi szereg z nich zaprzestało startów. Ponownie zająłem się szkoleniem regatowym dzieci w roku 93, przejmując jednocześnie pełną kontrole dalszego rozwoju tej grupy. Z grupy tej wywodzą się tacy zawodnicy jak:
W obecnej grupie zawodników nie brak również talentów.
Odznaczenia
Działalność szkoleniowo-organizacyjna w latach 1981 do 2008
Począwszy od roku 1963, tj. od chwili zdobycia uprawnień sternika jachtowego, do roku 1987 regularnie co roku uczestniczyłem w szkoleniu i egzaminach na stopień żeglarza i sternika jachtowego.
W latach 1981-87 powierzono mi funkcję kier. Sekcji żeglarskiej obejmującej zakresem działania organizacyjne zabezpieczenia sportu i szkolenia. W tym okresie klub wzbogacił się o nowe jachty sportowe: 2 - OPP, 2 - 420, 3 - Cadety, 3 - OKD. Było to możliwe dzięki dobrej współpracy z kol.R. Roweckim(ówczesnym Kpt. Sportowym) i Ryszardem Albrechtem (ówczesnym V-ce Komandorem a później Komandorem Klubu). Klub w tym okresie po raz pierwszy w historii zajął w okręgu 3 miejsce za wyniki sportowe. Odnośnie szkolenia, to niezależnie od corocznych bieżących remontów sprzętu, przeprowadzono remont kapitalny 3 omeg "skazanych na likwidację". Remont polegał na wzmocnieniu konstrukcji zamontowaniu grodzi wodoszczelnych i wymianie pokładów i to wszystko w czynie społecznym i w przeciągu 3 miesięcy, tak iż w sezonie łodzie już pływały . Szczególną aktywnością w tym przedsięwzięciu wyróżnili kol. Marek Berdychowski i Jacek Majcherek oraz jego brat Maciej i nieżyjący już Janusz Wolniewicz. Jak słuszna była decyzja o remoncie można przekonać się nawet dziś, bo łódki te nadal pływają.
W roku 1988 włączyłem się do pomocy przy zgrupowaniach prowadzonych przez kol. J. Różańską i W. Dźwikowską prowadząc szkolenia na wodzie, bowiem udostępniono mi motorówkę. Z tego zgrupowania wyłoniłem grupkę (K. Ryszczyńska, M. Derlak, M. Krawczyk i inni), którą po intensywnym szkoleniu regatowym przekazałem kol. Longinowi Żeberskiemu (ówczesnemu Kpt. Sportowemu) do dalszego prowadzenia i wykorzystania w regatach.
W 1992 roku no prośbę ówczesnego V-ce Komandora Klubu Leszka Szymańskiego, przejąłem jesienią podupadłą sekcję sportową. Część sprzętu zdekompletowana, brak dokumentów jachtów(certyfikatów) i zawodników - ponoć gdzieś zaginęły. Cała żaglownia sportowa mieściła się w części pomieszczeń obecnego WC. Wszędzie "syf" mata i żywica zmieszana z osprzętem. W tym wszystkim silnik "Neptun" i paliwo. Oto obraz zastany.
W 1993 roku poświęciłem się głównie zbudowaniu kadry zawodniczej w klasach młodzieżowych OPP, Cadet. Czekało mnie również uporządkowanie spraw sprzętowych, dokumentacji, o zwyczajnych pracach porządkowych w pomieszczeniu żaglowni nie wspomnę. W roku poprzednim obserwując zajęcia "szkółki" prowadzonej przez kol J..Różańską udało mi się wytypować kilkoro dzieci wykazujących pewne predyspozycje. Nawiązałem kontakt z rodzicami i tak powstała grupa inicjatywna, którą objąłem intensywnym szkoleniem zawodniczym. Rodzice natomiast wyrazili chęć współpracy, i to był przełom. Ponieważ mieliśmy mało OPP nadających się do regat (Klimek i chojnickie 138,433) kol.L. Szymański V-ce Komandor postanowił wyasygnować pieniądze na zakup 2 kadłubów OPPi tak pojawiły się 1117 i 1119 f-my Banaszak. Tutaj należy wymienić nieocenioną pomoc kol. H. Sobkowiaka, który dysponując transportem obydwa OPP wraz ze mną przywiózł. Po skompletowaniu i pomierzeniu łódki ruszyły do boju.
W 1994 roku grupa rozrosła się tak iż jej liczebność wzrosła do blisko 20 osób. Chcąc się skoncentrować na grupie optymistów poprosiłem kol. T. Słodeckiego o zajęcie się grupą Cadetów bo taka się w tym czasie utworzyła, a on miał doświadczenie w tej klasie. Pomysł okazał się trafiony. Tomek aktywnie włączył się do pomocy. Nastąpiła integracja grupy zawodników i co było jeszcze cenniejsze, również rodziców. Niezależnie od braków sprzętowych, istniał też problem bazy socjalnej. Większość zawodników byli to ludzie z tzw. ulicy. Brakowało zatem miejsca do przebierania, przechowywania odzieży, spożycia ewentualnego posiłku. Takim miejscem była jedynie ówczesna świetlica. Wraz z grupą rodziców postanowiliśmy wygospodarować pomieszczenie szatni dla zawodników. Klub oprócz zgody nie wyasygnował żadnych kwot. Nie było to dla nas problemem. Nastąpiła powszechna "zrzuta", kto ile mógł tyle dał. Jedni tylko prace, inni tylko kasę, a inni jedno i drugie. Tu należy wyróżnić tych najbardziej aktywnych: Henryka Sobkowiaka, Rolanda Carette, Waldka Koniecznego, Ryszarda Kowalskiego, Piotra Kaczmarka. Tak powstała do wiosny 95 szatnia zawodnicza, która służy do dziś. Na Mistrzostwach Polski LOK w Zbąszyniu nawiązałem kontakt Jurkiem Miśkowem - kier. Klubu LOK Garland nad Dzierżnem - producentem dobrych OPP. Za zgodą nieocenionego kol. Leszka Sz. złożyłem zamówienie i tak pojawił się OPP 479. Jeszcze dokupiliśmy jednego, co prawda używanego i tak pojawił się OPP 1116.
W 1995 roku, a właściwie z jego początkiem niezależnie od prac przy wykonaniu szatni zorganizowałem szkolenie bojerowe dla chętnych, w czym dzielnie pomagał mi kol. Groński. Szkolenie odbyło się na DN-ach bo Ice-OPP wtedy jeszcze nie było. Szkolenie z pozytywnym wynikiem ukończyli: Piotr Sobkowiak, Norbert Carette, Dawid Marczak oraz Panowie Roland Carette i Henryk Sobkowiak. Szatnia została ukończona w terminie, czyli przed sezonem i wyposażona w szafki dla zawodników oraz wieszaki, za co chwała kol. Sobkowiakowi. Ponieważ część dobrych zawodników zaczęła już wyjeżdżać na regaty poza jez. Kierskim, wyłonił się problem wózków pod łodziowych, stojaka do przewozu łodzi. Tutaj znowu można było liczyć na aktywność rodziców. Rodzice również widząc postęp w wynikach zainwestowali w trzy nowe OPP, tak iż nasza flota rozrosła się do 10 szt. OPP. To już była silna armada. Koniecznym było wykonanie stojaka na żagle. Wg mojego pomysłu zespawał go kol. Janusz Bartoszewski. Tenże Janusz przy okazji zespawał wózek do zwożenia silnika, bowiem pożyczony wózek odebrano nam, ponoć zgłosił się właściciel. Nawiązany kontakt z J. Miśkowem zaowocował dłuższą współpracą w zakresie wspólnych zgrupowań Optimiściarzy na zal. Dzierżno. Dla zawodników było to zgrupowanie w bardzo dobrych warunkach bytowych, z jednoczesnym dużym postępem szkoleniowym. Mnie z kolei umożliwiało zajęcie się tu na miejscu pozostałymi klasami, bowiem już mieliśmy obsadzone Cadety i OKD, które zwolnili nie startujący już starsi koledzy.
W 1996 roku zaczęliśmy zbierać owoce dobrze przepracowanych poprzednich lat. Nazwiska naszych zawodników zaczęły się pojawiać w ogólnopolskich rankingach. Klub znowu był klasyfikowany wśród klubów uprawiający żeglarstwo sportowe. Nie spoczywaliśmy jednak na laurach. Praca szkoleniowa z zawodnikami trwała nadal. Pojawiały się nowe twarze, najczęściej efekt naboru ze szkółki prowadzonej przez kol. Różańską. Trzeba było intensywnych ćwiczeń i cierpliwości by z tego materiału zrobić zawodnika zdolnego do ścigania się. Sprzęt, którym dysponowaliśmy wymagał troski i nakładów, pewnych inwestycji w nowe żagle, lepsze maszty, wymiana drewnianych drzewc w OKD na aluminiowe. To samo dotyczyło Cadetów. Pewne inwestycje udawało się realizować w skutek życzliwości V-ce Komandora Leszka Szymańskiego i życzliwej sportowi części zarządu, jednakże nie wszystko. Aktywność rodziców była tu dużym wsparciem w realizacji koniecznych zamierzeń. Nasz wyjazd na MP LOK do Kruszwicy okazał się pełnym sukcesem zespołowym. Klub w efekcie zajął w podsumowaniu sezonu po raz drugi 3 miejsce w okręgu. Sezon jednakże zakończył się przykrym zgrzytem, otóż klub postanowiło zmienić czterech zawodników, rodzeństwo Kowalskich i Kaczmarków zabierając jednocześnie 3 prywatne Optymisty. Odbyło się to po spotkaniu z Zarządem , na którym określono, iż na sport Klub więcej pieniędzy dać nie może, bowiem priorytetem jest szkolenie na żeglarza, które przynosi dochody i głównie tam muszą być skierowane środki. Sport natomiast jako niedochodowy ma być traktowany w drugiej kolejności. Te dochody ze szkolenia okazało się były wydumane. Koszty osobowe i sprzętowe pochłaniały cały przychód a sekcja szkoleniowa stała się państwem w państwie, ale to się później dopiero okazało.
W 1997 roku nasza armada optymistów została poważnie osłabiona z przyczyn jw. Należy tu dodać, iż to właśnie optymisty, w każdym sezonie i przedtem i potem były klasą, która dawała klubowi najwięcej punktów. Na szczęście w pozostałych klasach tj. Cadetach i OKD nasi zawodnicy zaczęli już w regatach lokalnych i nie tylko punktować. Grupa optymistów wyłoniła swoich liderów i wzmocniła się tak, iż pod koniec sezonu liderzy już musieli zdrowo popracować aby pokonać tych najsłabszych. Wyjazd na zgrupowanie do Dzierżna jak również regaty wyjazdowe dały tym najlepszym możliwość porównania się z czołówka kraju. Pod koniec sezonu znalazłem w ogłoszeniach informację o sprzedaży świetnego OPP produkcji czeskiej (Duszan). Dzięki wspomnianemu wyżej kol. L. Sz. udało się zdobyć potrzebne środki i tak wzbogaciliśmy się o OPP 399 z przeznaczeniem dla najlepszej zawodniczki Jagody Koniecznej.
W 1998 roku nadal szkolę nowe twarze, które pojawiły się w naszej drużynie, w której zanosi się na zmianę pokoleń, starsi kończą starty na OPP i trzeba im coś zaproponować aby nie poszukali sobie nowego klubu, który chętnie przygarnie wyszkolonego zawodnika. Wzbogacamy się o 1 prywatnego OKD i 1 OPP też prywatnego. Najlepsi startują już na regatach w Polsce. Transport organizują rodzice i część kosztów też. Optimiściarze zaliczają zgrupowanie w Dzierżnie, do którego wracamy już jako drużyna na MP LOK, wygrywając we wszystkich klasach i drużynowo. W OPP zajmujemy całe podium. Umiera V-ce komandor Leszek Szymański cały czas wspierający sport w klubie. Jagoda Konieczna 3 zawodniczka w Polsce kończy przygodę z OPP. Obiecane przez kol. Komandora Ornafa środki z ZG LOK na zakup "Europy" dla niej jakoś nie zjawiają się i z przykrością musimy pożegnać się z dobrą zawodniczką. Odchodzi do Pocztowca i tam odnosi sukcesy wraz kolegami, którzy wcześniej odeszli.
W 1999 roku szkolenie rozpocząłem od słynnego wyjazdu z 1 Ice-OPP na Żwirowisko, mały akwen wodny w pobliskim Batorowie. . Oczywiście z chwilą pojawienia się dogodnych warunków rozpoczynam szkolenie zawodników ze szczególnym uwzględnieniem tych którzy rozpoczynają przygodę ze ściganiem się. Muszę wzmocnić siłę uderzeniową grupy wyłonić nowych liderów. Wymaga to systematyczności i cierpliwości. Prowadzenie szkolenia wymaga też odpowiedniego zabezpieczenia na wodzie a rosyjskie silniki "Neptun" i "Wicher" są awaryjne i zawodzą najczęściej wtedy, kiedy są najbardziej potrzebne. Rozglądam się za dobrym i sprawnym silnikiem. Udaje się to pod koniec roku. Namierzam przez kol Rybarczyka Yamachę 25 mało używaną, służy do dziś. Wyjeżdżamy na MP LOK do Boszkowa gdzie drużynowo i indywidualnie odnosimy sukcesy we wszystkich klasach. W tym roku również ożywa sprawa uruchomienia WC - tów znajdujących się w zabudowie górnego hangaru, a będących częściowo wykorzystywanych na żaglownię sportową. Znajdujące się na tzw. "Górce" drewniane wygódki oprócz wesołości budzą i słusznie zastrzeżenia organów sanitarnych. Powstaje pomysł przeniesienia żaglowni sportowej do dolnego hangaru. Pomysł słuszny, lecz brakuje środków i chętnych do jego realizacji. Źle również układa się współpraca z sekcją szkoleniową w zakresie zdobywania uprawnień żeglarskich przez doświadczonych już zawodników, członków klubu. Ludzie ci traktowani są na równi z pozostałymi kursantami również w sferze opłat. Mimo dostarczonego planu startów, zajęcia ustawia im się właśnie wtedy kiedy mają regaty. Zawodnicy umiejętnościami praktycznymi przewyższają każdego z pozostałych kursantów, co potwierdzają prowadzący szkolenie instruktorzy. Kol. Marcinowski - szef sekcji jest jednak niewzruszony. Mój wniosek do Zarządu wywołuje tylko taki efekt, iż łaskawie zmniejsza im się o połowę stawkę za szkolenie. Lobby szkoleniowe na razie górą... Zawodnicy w każdym innym klubie mogą i powinni zdobywać uprawnienia żeglarskie i zdobywają na preferencyjnych warunkach. W PKM LOK jest to niemożliwe. Po tych smutnych doświadczeniach postanowiłem, iż zawodnicy będą zdobywać uprawnienia żeglarskie ale w klubach, które potraktują ich z należytym szacunkiem. Tak też zdobywali, konieczne wtedy uprawnienia w niektórych klasach(np. OKD), w klubie Garland nad Dzierżnem, czy tez w UAM. O dziwo udawało się dopasować program startów do zajęć na kursach. Wszystko zatem kwestią dobrej woli. Wprowadziliśmy też zasadę corocznego uroczystego podsumowania sezonu, połączonego z wręczeniem dyplomów i drobnych upominków za osiągnięte wynik w sezonie. Rodzice i zawodnicy odnieśli się z entuzjazmem. Małe a cieszy.
W 2000 roku rozpoczynam od remontu i przebudowy kadłuba motorówki, oraz dopasowania do współpracy z nowym silnikiem. Pomaga mi w tym nieoceniony kol. Heniu Sobkowiak. Uzgadniamy plan regat wyjazdowych i zaczynamy jego realizację. Walczymy z powodzeniem o środki z WSS. Aby je jednak uzyskać musimy mieć grupę zawodników w kadrze wojewódzkiej a zatem trzeba startować nie tylko na Kiekrzu. Tu zaczyna się nowy problem, który będzie powtarzał się przez następne lata. Otóż jeśli wyjeżdżam z zawodnikami na regaty pada praca z zawodnikami w klubie. Nie ma kto przeprowadzić treningu, zgłosić do regat, wyjść na wodę na zabezpieczenie. Nie doczekałem się sensownego zastępstwa. Nowa grupa rodziców to raczej ludzie nie bardzo angażujący się do pomocy. O, raczej zostawić dzieci i niech się inni martwią. Oczywiście na całe szczęście nie wszyscy. Szkółką żeglarską zajęły się od tego roku Kornelia Żeberska i Kasia Ryszczyńska. Optimiściarze tradycyjnie wyjeżdżają na zgrupowanie do Dzierżna. Reszta ćwiczy w Kiekrzu. MP LOK odbywają się ponownie w Boszkowie. Wygrywamy we wszystkich klasach (OPP,C,OKD) i oczywiście drużynowo. Nasz zestaw motorówka + Yamaha robi furorę i stanowi b. pewne zabezpieczenie tych regat. Po powrocie niespodzianka kol. Józef Żeberski wraz z grupą czynowników stawia konstrukcję żaglowni sportowej. Znowu robota - trzeba zamontować drzwi regały, stojaki i przenieś ten cały bałagan do nowej żaglowni. Prace trwają aż do początku przyszłego sezonu. Jeszcze jedno wzbogacamy się o łódkę klasy Europa, co prawda prywatną ale zdobyte punkty pozostają w klubie. Dokupujemy do niej żagiel Konysa.
W 2001 roku po krótkiej rozgrzewce wyruszam z OPP gr B na tradycyjne już regaty do Wolsztyna. Pozostałe klasy startują w Kiekrzu. W poprzednim sezonie wypracowaliśmy środki z WSS, które muszą być wykorzystane na zgrupowania bądź wyjazdy na regaty. Jest to rok dużej ilości wyjazdów. Wolsztyn, Szczecin , Dzierżno (zgrupowanie), Charzykowo, Gdynia, Drzewoszewo, Siemiany itd. Wyjeżdżają nie tylko OPP. Efektem tych wyjazdów są dalsze punkty, które przekładają się na fundusze do wykorzystania w przyszłym sezonie Dwójka zawodników zdobywa kwalifikacje do gr A. Ruszają prace przy zabudowie i wyposażeniu nowych WC. Zobaczymy kiedy będzie koniec, na którym nam bardzo zależy z uwagi na możliwość organizowania zgrupowań w formie dochodzącej na terenie klubu. Wyjazdy na zgrupowania do Dzierżna, prowadzone w b. dobrych warunkach socjalnych i szkoleniowych, mają tą uciążliwość, iż zawodnicy muszą dojechać z własnym sprzętem i to często staje się dużym problemem. Zwiększamy stan posiadania floty OPP o łódkę 1399, co prawda już po sezonie ale jest. Zdobywam uprawnienia sędziego żeglarstwa II klasy.
W 2002 roku ponieważ warunki lodowe na to pozwalają ćwiczymy żeglugę na DN ach. Ćwiczą: Krzyś Kolanowski, Marcin Ryszczyński, Bartek Przybysz i Staś Mikulski. Mamy do dyspozycji dwa ślizgi, mój P- 316 i klubowy P - 270. Chłopaki powoli zaczynają czuć blusa. Pojawia się pomysł zorganizowania kursu na sternika lodowego. Realizacja tego pomysłu w szerszym zakresie następuje w roku następnym. Sezon na wodzie rozpoczynamy tradycyjnie od regat wyjazdowych do Wolsztyna. Oczywiście sobotnie treningi to już obowiązkowy rytuał. Plan regat wyjazdowych mocno napięty. Trzeba jechać i z grupą A i z grupą B często w dwa różne miejsca. Adaptujemy zakupione podwozie przyczepki do regat wyjazdowych. Budujemy lekkie regały montowane tak aby mogły jechać OPP(max. 6 szt.)lub Cadety , OKD. Czyli przyczepka dla wszystkich klas, a zimą jeszcze I-CE OPP i DN-y. Pomysł konstrukcji jest mój, materiał(stal, farba) klubowy a wykonanie w czynie społecznym głównie Andrzej Groński -spawanie i ślusarka, Mikulski - malowanie i nadzór. Przyczepka z początkiem sezonu wyruszyła na trasy i służy do dziś. W Pucku uczestniczyliśmy w Olimpiadzie Młodzieży bowiem dwóch naszych zawodników zakwalifikowało się w eliminacjach. Oszałamiających sukcesów nie odnieśliśmy ale wystartowaliśmy. W Dzierżnie liczna grupa naszych zawodników uczestniczyła w skoszarowanym kursie na żeglarza. Dwutygodniowy kurs (wyżywienie, zakwaterowanie, opłata patentowa) kosztował o 30% mniej niż taki sam kurs dochodzący na terenie własnego klubu. Wszyscy uczestnicy kursu wrócili z patentami. Wzbogacamy się o używanego OKD - 272 produkcji R. Blaszka.
W 2003 roku zima już trwa w najlepsze dlatego rusza planowany kurs na żeglarza lodowego. Podział zadań wygląda następująco kol. Rowecki - organizacja i szkolenie teoretyczne, kol. Grońsk i - zab. techniczne, pomoc w szkoleniu praktycznym, kol. Mikulski szkolenie praktyczne na lodzie. Grupa szkolonych liczy 10 osób. Mamy do dyspozycji 5 ślizgów - 4 klubowe i mój P - 316. Wśród szkolących się są również ludzie spoza klubu. Dobre warunki lodowe pozwalają nam na spędzenie dużej ilości godzin na lodzie. Kursanci ćwiczą w końcowej fazie szkolenia - starty z pozycji oraz ścigają się na ustawionej trasie regatowej. Do egzaminu przystępuje cała grupa i wszyscy zdają. Z naszych zawodników stopnie zdobywają: Krzyś Kolanowski, Marcin Ryszczyński, Bartek Przybysz, Tomek Nowicki, Grześ Klimczyk, Adam Szyburski - senior oraz Staś Mikulski (AZS). Kol. Szyburski co prawda nie grzeszył aktywnością na kursie a szczególnie na praktyce, ale stopień dostał. Na kolejnym kapitanacie poświęconym punktacji udaje mi się przy wsparciu kol S. Kowalskiego uzyskać zapis, iż od roku 2003 bojery będą wliczane do punktacji klubowej Pucharu Marszałka Woj. Wielkopolskiego. Szkoleniem początkujących zajęli się od tego sezonu kol. Paweł Albrecht i Krzysztof Olejnik. Tracimy prywatną Europę. właściciel czyli kol. Sobkowiak postanowił ją sprzedać z uwagi na małe zainteresowanie startami jego dzieci, a klub odkupić nie chciał mimo atrakcyjnej ceny. Z uwagi na poprawę warunków sanitarnych klubu - uruchomienie WC - tów istnieje wreszcie możliwość zorganizowania letniego zgrupowania w formie dochodzącej dla wszystkich klas tj. OPP, Cadet, OKD. Zakres szkolenia to: przepisy, taktyka, wiedza ogólno- żeglarska oraz duża ilość godzin spędzonych na wodzie. Udaje mi się załatwić dofinansowanie do skromnych posiłków spożywanych przez zawodników w Barku UAM w czasie przerwy w zajęciach. Po zgrupowaniu wyniki osiągane przez poszczególnych zawodników poszybowały w górę. Początkujący natomiast nabrali pewności siebie i zaczęli dobierać się do skóry liderom. W związku z nowymi przepisami dotyczącymi osób prowadzących treningi z zawodnikami w klubach i wyjeżdżających z nimi na zawody, zapisuję się z początkiem roku na kurs instruktora sportu organizowany przez AWF i WOZŻ i zdobywam Państwowy Stopień Instruktora Sportu o specjalności Żeglarstwo. Oczywiście całe koszty kursu pokrywam z własnych środków.
W 2004 roku warunki lodowe są w tym sezonie mało sprzyjające na Kiekrzu. Udaje się jednak rozegrać Mistrzostwa Okręgu w kl. DN i Puchar Komandora PKM LOK w kat. S i J, po czym lód się kończy. Zawodnicy jednak startują poza Kiekrzem. Bojery zgodnie z postanowieniami z 2003 r. dają klubowi łącznie 236 pkt, na wstępie. Na wodzie idzie nam również dobrze. Na wyjazdy wykorzystujemy fundusze wypracowane przez zawodników za sezon 2003, mamy zawodników w kadrze wojewódzkiej. Mamy mocną grupę w każdej z klas. Na tradycyjnym już zgrupowaniu w Kiekrzu rywalizacja ostra o Puchar Zgrupowania. Są i nagrody pocieszenia i w poszczególnych konkurencjach żeglarskich. Na zakończeniu zgrupowania dużo śmiechu i radości. Świetna atmosfera w zespole mimo rozpiętości wiekowej uczestników. Na MP OKD w kat. Junior Bartek Przybysz zajmuje 6 m i punktuje w tej kategorii. Pojawia się również grupa rodziców aktywnych i wspomagających wspólne działania. Należy tylko żałować, że jest to grupa z tzw. ulicy, bowiem na tych starych członków nie bardzo można liczyć, choć zajmuję się ich dziećmi z równym zaangażowaniem. Są pierwsi do siania zamętu, pretensji o sprzęt, który rozdzielam wg kryteriów wynikowych, a nie z uwagi na nazwiska i wątpliwe zasługi dla klubu. Zawodnicy taką formę rozdziału sprzętu, widzą i uważają za sprawiedliwą. Co wypracowałeś to twoje.
W 2005 roku sezon bojerowy na Kiekrzu nie należy również do zbyt udanych. Udaje nam się rozegrać trzy imprezy w kl. DN i jedną w Ice-OPP co prawda w doborowej obsadzie. Zaczynamy sezon na Bytyniu, a kończymy na Kiekrzu. Na MP w kl. Ice-OPP Patrycja Żeberska zajmując 7 m - jest najlepszą dziewczyną i wygrywa MP w kat. Dziewcząt. Postanawiam ,że w przyszłym sezonie grupa Ice-OPP musi być rozbudowana o większą ilość zawodników, tym bardziej, że za wyjątkiem Adasia Sz. wszyscy latem na czymś startują. W tej chwili jest więcej Ice-OPP w klubie aniżeli aktywnych zawodników - bojerowców. Sezon na wodzie jest również niezmiernie udany. Inwestycja w OKD 47 dla Bartka Przybysza jest trafiona. Z MP OKD w kat. Junior przywozi brązowy medal. Wyjeżdżamy na MP LOK nad zalew Zegrzyński gdzie wygrywamy we wszystkich konkurencjach i drużynowo. Dla Grzesia Pałaszewskiego zwycięzcy w kl. OPP jest to zapoznanie z akwenem Olimpiady Młodzieży. Na tym akwenie, kilka tygodni później zdobędzie 5 m na OOM i będzie najlepszym z Poznania. Nasza załoga żeńska Cadeta - Pawlak Ania i Lewandowska Natalia kwalifikuje się również na OOM, ale nie wyjeżdża ze względu na spóźnioną informację z PZŻ. Kończymy przykrym akcentem, skradziona zostaje nasza zielona motorówka. Policja umarza dochodzenie.
W 2006 roku zgodnie z postanowieniem zabieram się za szkolenie Ice- optimiściarzy oraz skompletowanie sprzętu. Do tej pory bojerów jest więcej niż zawodników i niestety nie obsadzone ślizgi są zdekompletowane przez dotychczasowego opiekuna technicznego kol. Longina Żeberskiego. Zima sprzyja jedziemy do Żnina na regaty i tam po przeszkoleniu do startujących dołączają Szymon Gramacki i Paula Przybysz. Marek Kaczmarek (JKW) poznaje uroki ślizgania się na Ice-OPP. Z przygodami docieramy na MP Ice-OPP na jez. Dargin. Patrycja powtarza sukces z roku poprzedniego. Szymon natomiast (Farciarz) wygrywa w losowaniu żagiel Ice-OPP f-my Vektor. W sumie byliśmy widoczni na tych mistrzostwach. W Kiekrzu czeka nas Srebrny Żagiel Ice-OPP. Wystawiamy do boju 6 ślizgów. Najlepszy jest Łukasz. Marek Kaczmarek(JKW) zajmuje również wysoką lokatę. Potwierdza się stara prawda, że jeśli ktoś jest dobry na wodzie to i na lodzie będzie dobry. Wyjeżdżamy na MŚ i E juniorów do Parnu (Estonia). Startują Patrycja, Łukasz, Szymon. Warunki trudne śnieg. Najlepszy jest Łukasz (14). Kończymy zimę z większą grupą zawodników i z przeszło 1000 pkt. na koncie. Sezon wodny przynosi również sukcesy. Startujemy z powodzeniem w regatach rozgrywanych na terenie kraju. Wzbogacamy się o nowego OPP 1268 oraz kilka żagli. Bartek Przybysz zdobywa V-ce MP Juniorów w OKD. Tradycyjne już letnie zgrupowanie dzielę na dwa etapy. 1 głównie dla licznej grupy OPP i drugi dla klas Cadet, OKD i Europa. Europa - używana jest to nowy nabytek klubu. Wynikami wypracowujemy fundusze z WSS na działanie w sezonie 2007. Na wodzie zdobywamy przeszło 1400 pkt. i łącznie 4 miejsce wśród 24 klubów. Cały sezon pływam i zabezpieczam na pożyczonym kadłubie od płetwonurków. Dobre i to. Komandor kol. Adam Szyburski załatwił używany kadłub pontonu, który po remoncie i przystosowaniu sterociągów do naszego silnika, w 2007 r stanowi podstawowe zabezpieczenie regat i treningów. Tak się składa, że wszystkie prace adaptacyjne wykonuje sam, bowiem deklarowanej szumnie pomocy nie otrzymuję, ale to już nie pierwszy raz. Umiesz liczyć, licz na siebie.
W 2007 roku wykorzystując doświadczenia z poprzednich wyjazdów powstaje pomysł dosprzętowienia naszych Ice-OPP, ponieważ jedynymi płozami, w które wyposażone są nasze klubowe Ice-OPP to są tasaki i to jeszcze niskie i grube. Brak wkładek, brak wysokich tasaków utrudnia nawiązanie równorzędnej walki w zróżnicowanych warunkach. Zadaniem tym zobowiązał zająć się kol. Groński. Zima niestety nie dopisała tym razem na Kiekrzu. Imprez centralnych też odbyło się mało, udało nam się trochę potrenować, tak iż można było wjechać na MŚ i E do Szawle(Litwa). Klub reprezentowali w Ice-OPP Łukasz i Szymon. Warunki były na wkładki, które posiadał tylko Łukasz (pożyczone przez ojca). Dla Szymona udało mi się pożyczyć na miejscu - niezbyt dobre ale zawsze. Chłopaki z wyścigu na wyścig latali coraz lepiej. W ostatnim wyścigu na słabym wietrze należeli do jednych z nielicznych, którzy ukończyli wyścig i to na dobrych pozycjach. Łukasz ostatecznie był 8 a Szymon 23. Ostateczny bilans punktów za bojery, to tym razem tylko 142 pkt. Na wodzie zaczynają punktować młode wilki i to nie tylko na Kiekrzu ale i na regatach centralnych. Bartek Przybysz ponownie na MP Juniorów zajmuje drugie miejsce. Pojawiają się takie nazwiska jak Jakub Olejnik, Jakub Kowalski, Michał Lorek, Zuzia Sadzikowska. Jest to silna grupa uderzeniowa OPP. OPP która daje jak co roku największą ilość punktów dla klubu. Drugą taką klasą są OKD. Dziewczyny na Cadecie kwalifikują się na OOM jednakże nie wyjeżdżają. Zgrupowanie letnie jak w poprzednim roku z podziałem na dwie grupy. Szkoleniem początkujących zajmuje się już tylko Krzysztof Olejnik, Paweł Albrecht wycofał się. Klub inwestuje w używanego Lasera Radiala, którego po dozbrojeniu (maszt, żagiel) używamy jako L 4,7. Ojciec Grzesia Pałaszewskiego inwestuje w podobną łódkę dla syna, tak iż w przyszłym sezonie będą punktowały 2 Lasery 4,7.
W 2008 roku zima nie bardzo dopisała. Po początkowych mrozach i krótkim treningu na Bytyniu, wybrałem się z Bartkiem Berkałem na MP w Ice-OPP do Okartowa reszta "mistrzów" miała jakieś przeszkody, które nie pozwoliły im wystartować, w tak ważnej imprezie. Bartek wystartował i po początkowym stresie związanym z pierwszym startem i to w tak licznej grupie (ok.40 ślizgów) zaczął sobie radzić i ostatni nie był. Zaliczył też drugie regaty Mistrz. Okr. Warm. Mazurskiego gdzie już sobie zupełnie dobrze radził. Zmęczonego "sukcesami" zawodnika, czuwająca rodzina zabrała do domu, natomiast ja wraz z towarzyszącym mi Stanisławem, który sobie nieźle potrenował w Okartowie, przeniosłem się do Siemianówki, gdzie spotkałem się z resztą zawodników, którzy dotarli tam z Poznania pod opieką Tomka S. W Siemianówce wystartowaliśmy w MŚ i E juniorów, po raz pierwszy w dwóch klasach tj. DN i Ice-OPP. W DN-ie reprezentowali nas Adam Szyburski i Stanisław Mikulski a w Ice-OPP Łukasz Słodecki i Szymon Gramacki. Największy sukces odniósł Łukasz uzyskując 8 m, Szymon był 30 na 49 startujących.W kl.DN Stanisław 23m (drugiego dnia na twardym lodzie i przy wietrze 4-5 B skończyły mu się ostre płozy), Adaś 44 m ( nie odrobione lekcje żeglugi na baksztagu, z ostatniego wyścig w tych warunkach wycofał się) startowało 49 zawodników. Mało imprez, mało startów nie dało dużo punktów ( 139,5). Resztę trzeba było wypracować na wodzie. Tradycyjnie najwięcej punktów zdobyły OPP, później też tradycyjnie OKD i tu już niespodzianka Laser 4,7, głownie za sprawą Grzesia Pałaszewskiego, który zakwalifikował się na OOM w tej klasie i wystartował oraz Jakuba Kowalskiego, który po krótkim treningu wystartował w MM Mł w Szczecinie i zdobył punktowane miejsce wygrywając 1 wyścig w bardzo dobrej obsadzie. Z początkiem sezonu podjąłem decyzję, iż sezon 2008 jest ostatnim moim sezonem pełnienia funkcji trenera klubowego o czym na piśmie powiadomiłem Zarząd Klubu. Decyzja moja była ostateczna i nieodwołalna. Przyczyny mojej decyzji prozaiczne: pogarszające się zdrowie, brak wsparcia i pomocy i co najgorsze i deprymujące brak poszanowania cudzej pracy przez miłośników intryg i tylko intryg. Zostawiłem sekcję z wypracowaną kwotą 1100,- zł na wyjazdy w 2009 r. z czego jak wiem 500,- zł wykorzystały wyjazdy bojerowe i całe szczęście, bowiem reszta kwoty nie została wykorzystana bo wyjazdów nie było i przepadła.
Zajmowałem się bowiem nie tylko trenowaniem, załatwiałem fundusze, wykłócaniem się o nie na kapitanatach, pilnowałem dokumentacji, rozliczeń wyjazdów z WSS i nie tylko, jak trzeba byłem szkutnikiem, organizowałem wyjazdy, zgłoszenia, noclegi itp. Zarząd Klubu nie miał z sekcją sportową większych kłopotów poza tym, iż trzeba było raz po raz wesprzeć finansowo. Zaznaczam, że za moją pracę na rzecz klubu w tych latach nie otrzymywałem żadnych gratyfikacji finansowych. Wg moich obliczeń w latach 93-2008 przewinęło się przez moje ręce przeszło 80 zawodników, z których część startuje do dziś, nie koniecznie w naszym Klubie, a reszta z tego co wiem uprawia żeglarstwo rekreacyjnie, bowiem dbałem o to aby większość z nich zdobyła uprawnienia żeglarskie.
Józef Mikulski