Pogoda w Australii zdecydowanie nas nie rozpieszcza. Przez ostatnie dwa dni, nad
Mordiallock, naszą obecną bazą treningową pod Melbourne, co parę godzin
przewijają się burzowe chmury. Wczoraj uniemożliwiło to nam zejście na wodę. Dziś po
godzinie treningu ołowiane chmury zasłoniły szczelnie całe niebo a błyskawice i
grzmoty zaczęły je bezlitośnie przecinać. Zmuszeni byliśmy wręcz do ucieczki z wody.
Nie było wątpliwości że pozostanie na wodzie jest niebezpieczne. Dzięki szybkiej
decyzji o powrocie pierwsze sztormowe porywy zastały nas, gdy dopływaliśmy do
brzegu. Cała sytuacja wyglądała jak kłótnia Zeusa, Eola i Posejdona. Udało nam się
tylko dopłynąć do plaży i wyskoczyć z łódek, aby złapać je za dzioby gdy przyszedł
najsilniejszy wiatr dochodzący do 40 węzłów. Szybko pościągaliśmy żagle, ale nie na
wiele się to zdało. Moja łódka wywróciła się, mimo, że nie miała już żagla. Stojąc
po pas w wodzie trzeba było się dobrze zaprzeć, żeby utrzymać Finna w rękach. Po
kilku minutach walki z wiatrem dotarłem do wózka i wyjechałem nim na brzeg. Rafał
Szukiel, gdy poradził sobie z łódką pospieszył na pomoc koleżankom z klasy 470. Ja
chwyciłem wózek innej załogi i pobiegłem z nim do wody. Około 10 minut póĹşniej
wszystkie łódki stały już na brzegu, a wiatr trochę się uspokoił. Bilans to kilka
utopionych rzeczy z drobnego osprzętu i stracony trening. Deszcz nie przestał padać
przez cały dzień a ulice zamieniły się w niektórych miejscach w płytkie rzeki. Mam
szczerą nadzieję że pogoda pozwoli nam solidnie trenować w najbliższych dniach na
wodzie, bo ergometr, z którego korzystamy na lądzie może nie wytrzymać.
Treningi w toku, a wielkimi krokami nadchodzą Święta Bożego Narodzenia. W Australii
zamiast śniegu mamy deszcz dlatego też w imieniu Kadry Finn składam wszystkim
żeglarzom i sympatykom tej dyscypliny życzenia mnóstwa białego puchu. To śnieg
przecież nadaje tym dniom szczególnej atmosfery. Niech ten radosny czas przyniesie
Państwu moc miłych, rodzinnych chwil.
Piotr Kula POL 17