Już nie usłyszymy niesamowitych żeglarskich opowieści od Wuja Lonia. Już nie pogawędzimy z Nim o starych dziejach, ani o tym co było wczoraj i co będzie jutro. Już nie usłyszymy o Jego zawsze bogatych żeglarskich i bojerowych planach. Nawet już nie posiedzimy sobie z Wujem Loniem na klubowej ławeczce z widokiem na Jezioro Kierskie.
* * *
14 listopada 2021 roku zmarł nasz Kolega, Przyjaciel, Wuja "Loniu" - Longin Żeberski. Odszedł na Wieczną Wachtę w wieku 83 lat. Do końca był aktywnym żeglarzem i bojerowcem. Będzie nam Go bardzo brakowało...
Nikt się tego nie spodziewał, bo niby dlaczego? Przecież jeszcze tej zimy latał po zamarzniętej tafli Jeziora Kierskiego swoim charakterystycznym żółtym bojerem z napisem na burcie ,,Agnieszka" (imię najstarszej Córki) Poza tym jeszcze nie zdążył dobrze przetestować, bo zima w Wielkopolsce była krótka, masztu własnej produkcji o powiększonym łuku gięcia. Co więcej, nie ukończył jeszcze budowy hydro foila na bazie tkaniny szklanej i żywicy epoksydowej, który jeżeli oderwałby deskę surfingową od powierzchni wody byłby to nie lada wydarzeniem. A wierzę, że tak mogłoby się stać, bo Wuja Loniu oprócz tego, że od dłuższego czasu zagłębiał się w teorię konstrukcji i budowy hydro foilów, to posiadał też najlepsze umiejętności, żeby zrealizować swoje marzenie. Wuja Loniu był największym fachowcem i praktykiem jakiego znałem w dziedzinie tworzyw sztucznych, klejenia laminatów i wszelakiego rodzaju napraw szkutniczych. Jak była do wykonania robota z dziedziny niemożliwych przy łódce, desce surfingowej, czy maszcie kompozytowym to była praca dla Wuja Lonia. I warto było poczekać, bo efekty były zadziwiające.
Longin Żeberski - urodził się 1 maja 1938 roku w Poznaniu. W Klubie PKM LOK był od 1951 roku. Był jednym z najstarszych stażem Członków naszego Klubu. W tym roku przypadło dokładnie 70-cio lecie Jego żeglowania i działalności klubowej najpierw w Ośrodku Żeglarskim Robotniczego Yacht Klubu Ligi Morskiej, a po przekształceniu LM w LOK od 1962 roku w Poznańskim Klubie Morskim Ligi Obrony Kraju. Longin Żeberski był modelarzem, żeglarzem, bojerowcem, wielkim miłośnikiem żeglarstwa pod każdą postacią. Jego żeglarska przygoda zaczęła się od modelarstwa. W pracowni przy Zarządzie Okręgowym Ligi Morskiej na ulicy Marcelińskiej w Poznaniu od najmłodszych lat rozwijał się w kierunku modelarstwa szkutniczego. Pod instruktorskim okiem Czesława Dworka samodzielnie budował modele jachtów żaglowych, które w sezonie letnim wraz z kolegami testował na przystani naszego Klubu (wtedy jeszcze na terenie Ośrodka Ligi Morskiej).
W 1956 roku na zawodach rozegranych nad jeziorem maltańskim w Poznaniu wywalczył tytuł Mistrza Polski w klasie ,"J" (Jaś) oraz tytuł II vi-ce Mistrza Polski w klasie "M". Oba te "mistrzowskie" tytuły zdobył w kategorii junior.
Poniżej wyniki w modelarstwie Longina Żeberskiego na podstawie zachowanych dyplomów:
Podobnie jak dla innych Jego kolegów, podobnie dla Longina Żeberskiego modelarstwo stało się przepustką do wielkiego żeglarstwa. Już w 1955 roku zdobył 1 miejsce w klasie Słonka na Wojewódzkich Regatach Mistrzostwa LPŻ. Dwa lata później, w lipcu 1957 roku w Klubie LPŻ (LM) uzyskał stopień żeglarza jachtowego, a trzy miesiące później zdał egzamin na sternika jachtowego w Jacht Klubie "Kotwica". Żeglarstwo stało się Jego życiową pasją, sposobem na życie. Żeglował turystycznie i rywalizował na wodzie podczas regat żeglarskich. W 1958 roku zajął 7 miejsce w klasie Omega podczas regat o Mistrzostwo Okręgu rozgrywanych na Jeziorze Kierskim. W tym samym roku w Sopocie wywalczył 6 miejsce w klasie Pirat na Regatach Międzynarodowego Tygodnia Zatoki Gdańskiej. W latach 1959 - 1965 Longin Żeberski był rzadziej obecny na przystani klubowej, ponieważ w tym okresie pełnił służbę wojskową w Klubie Marynarki Wojennej Wojska Polskiego "Kotwica" w Gdyni. Podczas służby wojskowej, w 1963 roku podniósł swoje żeglarskie kwalifikacje i został sternikiem morskim. Warto w tym miejscu dodać, że w tamtych czasach stopień sternika morskiego był znacznie trudniej osiągalny i miał dużo wyższą rangę niż dzisiaj. Z zamiłowania do żeglowania na pokładzie pięknego jachtu morskiego o nazwie ,,Admirał" na własną prośbę wydłużył czas służby w Marynarce Wojennej do 6 lat. W tym okresie, jako sternik, oficer i kapitan wielokrotnie stawał na najwyższym stopniu podium regat żeglarskich jachtów pełnomorskich. Z takich dla nas abstrakcyjnych łodzi, którymi Longin Żeberski sterował to była między innymi... łódź podwodna ORP "Sokół". Podobno sterowanie nią było niesamowitym przeżyciem.
Poniżej umieszczono spisane ze Sportowej Książeczki Żeglarskiej PZŻ Longina Żeberskiego wyniki regat morskich z lat 1959 - 1965 (wyszczególnione zajęte miejsca od pierwszego do trzeciego):
Po powrocie ze służby wojskowej Longin Żeberski wrócił nad Jezioro Kierskie do żeglowania na mniejszych jachtach regatowych - m.in. na piracie, słonce i omedze, na których brał udział w licznych regatach. W tym czasie podjął pracę w Zakładzie Doświadczalnym Energoprojektu Poznań, gdzie w Biurze Studiów i Projektów Energetycznych przepracował większość czasu swojego życia zawodowego. Czas ukończeniu przez Longina Żeberskego służby wojskowej był też okresem Jego powrotu do czynnego uprawiania żeglarstwa lodowego. Zimy w tamtym okresie potrafiły być ostre i długie. Sezon bojerowy nawet w Wielkopolsce trwał dwa, trzy, a zdarzało się, że nawet cztery miesiące. Rozkwitała w Polsce klasa DN, a zarazem wcale jeszcze nie traciła na popularności dwuosobowa klasa Monotyp. W takich sprzyjających bojerom okolicznościach miał szczęście ścigać się po lodowych akwenach Polski Longin Żeberski. Poniżej kilka Jego startów i wyników z zawodów bojerowych odszukanych w Sportowej Książeczce PZŻ i na zachowanych dyplomach:
Adnotacja o bojerowych regatach z 1974 wyczerpała miejsce na kolejne wpisy w Sportowej Książeczce PZŻ, ale nie oznaczało to zakończenia Jego kariery zawodniczej. Wręcz przeciwnie, trwała ona tak długo, że w ostatnich latach mógł się poszczycić mianem najstarszego zawodnika klasy DN w naszym Okręgu, a najprawdopodobniej i w Kraju. Longin Żeberski był bojerowcem, który sezon zimowy wykorzystywał do samego końca. Latał swoim bojerem do tak zwanego ostatniego lodu, co zresztą niejednokrotnie przypłacił wpadnięciem do wody pod jego załamaną taflę. Zresztą kto nie pamięta widoku samotnego żółtego bojera Wuja Lonia na "koziołkach", ustawionego nie na resztkach lodu, tylko na pomoście, bo a nuż nocą przymrozi, zetnie lód i da się jeszcze polatać.
Wuja Loniu swoją pasją żeglarską zaraził wszystkie swoje córki: Agnieszkę i Kornelię z pierwszego małżeństwa z Barbarą z domu Będzińską oraz Patrycję z drugiego małżeństwa z Barbarą z domu Popielas. Nela żegluje w barwach naszego Klubu do dnia dzisiejszego osiągając sukcesy w klasach 2020 i Omega. Jednak grono młodych adeptów, którzy zawdzięczają Wujowi Loniowi zaszczepienie zamiłowania do żeglarstwa jest szersze. W czasach, kiedy w Klubie PKM LOK nie było trenerów na etacie to właśnie On razem ze swoimi Klubowymi Przyjaciółmi był jednym z tych którzy wprowadzali nas w tajniki żeglarstwa regatowego. Dla większości wychowanków młodzieżowej szkółki żeglarskiej z lat 80-tych został Wujem Loniem. Zawsze był obecny na letnich obozach żeglarskich i zimowych zgrupowaniach bojerowych. W latach 1977-1980 pełnił funkcję vi-ce Komandora do spraw szkolenia. W 1987 roku został nagrodzony przez Prezesa POZŻ dyplomem za zajęcie pierwszego miejsca w kategorii działalności szkoleniowej w sezonie 1986. Podobne wyróżnienie otrzymał rok później, ale tym razem za wkład pracy w szkolenie bojerowe młodzieży Poznańskiego Klubu Morskiego LOK.
Zapamiętany z tamtych czasów przez większość z nas z ogromną wojskową lornetką przez którą obserwował nasze zmagania podczas regat na Jeziorze Kierskim. Dłuższy czas, w latach osiemdziesiątych był też najbardziej rozpoznawalnym do dnia dzisiejszego Bosmanem naszego Klubu. Kto ze "starych" Członków Klubu nie pamięta "Kantorka Lonia"? :-) Chociaż był to czas w którym trudno było cokolwiek kupić, to w Kantorku Lonia były istne cuda. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało, bo było wszystko to co potrzebowaliśmy do wyremontowania i wyposażenia naszych regatowych i turystycznych łódek.
* * *
Jeszcze jedno wspomnienie, które stara regatowa gwardia na pewno pamięta to farby, którymi malowaliśmy Cadety i Ok-Dinghy. Nie były to sklepowe poliuretany, tylko jak ją nazywaliśmy specjalna mikstura Wuja Lonia - naszego klubowego technologa. Oczywiście mikstura ta była na bazie poliuretanu i jakościowo niczym nie ustępowała tym sklepowym. A dzięki Wuja miksturom dna łódek z naszego klubu miały w tamtych czasach jednakową barwę - taką jaką umieszał Wuja Loniu. Osobną historią jest domek Wuja Lonia. Szczególnie w ostatnich czasach mało kto zaglądał do jego wnętrza. A był to domek prawdziwego żeglarza i szkutnika. Wewnątrz "koza" do nagrzania domku, bakista, na której lekko zgiętym można było się przespać, a w poprzek ściany kadłub bojera w fazie budowy. Poza tym mnóstwo narzędzi, puszek z farbami, rulonów tkanin szklanych i różnorakiego wyposażenia warsztatowego. Przy domku można zobaczyć deskę surfingową produkcji Wuja Lonia, którą pamiętam od zawsze. Nawet nie wiem czy nie jest to pierwsza deska surfingowa, którą zobaczyłem w życiu. A za domkiem kolejny relikt. Kawałek historii klubowego jachtingu, czyli dwa pływaki katamaranu produkcji przyjaciół i modelarzy Lonia Żeberskiego i Rysia Albrechta. W żeglarskich planach Wuja ten katamaran miał jeszcze wypłynąć na wodę.
* * *
Można by przytoczyć jeszcze wiele innych ciekawych wspomnień związanych z Wujem Loniem. Z pewnością więcej mają do napisania Jego Koledzy - rówieśnicy, którzy razem z Nim przeżywali pasjonujące klubowe przygody ,,radosnych" lat 50-tych, 60-tych, czy 70-tych. Może podzielą się swoimi wspomnieniami na łamach naszej klubowej strony internetowej? Liczymy na to.
A tymczasem Wuja - Pomyślnych wiatrów na Wiecznej Wachcie!
Zerknij czasami przez Niebiańską Lunetę na Klub i na swoje ukochane Jezioro Kierskie.
Nasz Klub bez Ciebie to już nie ten sam Klub...
Wspomniał Wuja Lonia - Paweł Albrecht
Listopad 2021 r.