Wyprawa bardzo ciekawa ze względu na szlak, jakim poruszaliśmy się, aby dotrzeć do celu, jakim na początek była Isola dei Gabbiani (mała 18 hektarowa wysepka ze sztucznym dojazdem położona na północy Sardynii).
Na początku bilety na prom, trzeba je kupić, z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem, dzięki czemu za nasze pojazdy zapłacimy jedyne 1 euro (biuro Polfferies).
Pierwszy etap to pokonanie odcinka do jeziora Garda (Włochy), wiodącego przez piękną widokowo autostradę Del brenero. Serpentyny, tunele i piękne widoki strzelistych Alp zawsze robią wrażenie. Po takim rajdzie dojeżdżamy do pierwszego przystanku gdzie przewidziane jest nocowanie i jeden dzień pobytu (zgodnie polecamy camping Bawaria w Riva Del Garda przy znanej szkole surf Segnana).
To miejsce trzeba zobaczyć, jest to mekka dla żeglarzy i windsurfingowców. Ciekawostką pogodową są dwa wiatry termiczne Ora i Pele, jeden wieje wzdłuż jeziora (mającego 60km długości) od 10.00 Do 14.00. Następnie odwraca się ok. 15.00 i wieje w drugą stronę, co daje wspaniałe możliwości pływania w stałym i dość silnym wietrze. Warto się skusić na objechanie i zwiedzenie wszystkich miejscowości dookoła jeziora, w każdej miejscowości jest masa atrakcji (samej Gardzie trzeba by poświęcić osobny materiał), polecam także wjazd kolejką na górę Monte Baldo (ja żałuję nie wjechałem).
Następnym etapem jest dojazd 300 km do wybrzeża. Po drodze zaliczamy zabytkową Pize ze słynną krzywą wieżą.
Następny nocleg polecamy w Livorno (port skąd wypływamy na Sardynię), pod samą miejscowością jest śliczny camping MiraMar położony nad urwiskiem spadającym do morza, ze wspaniale podzielonymi miejscami postoju, basenem oraz ciekawym zapleczem rozrywkowym.
Po wesołej nocy na MiraMar wsiadamy na Prom, linia Moby oferuje sporo atrakcji na każdym swoim statku.
Największy z nich Moby Aki zabiera ok. 800 pojazdów i ok. 2000 pasażerów, na pokładzie restauracje, fastfoody, drink bary no i basen.
Po ośmiogodzinnych harcach na promie lądujemy na Sardynii w porcie Olbia stąd już tylko kilkanaście kilometrów do naszej wysepki. Na takie wyprawy polecamy busy, gdzie można zamontować łóżko i normalnie spać na każdym campingu, niestety przy sardyńskich wiatrach to się nie sprawdziło ze względu na niemożność rozstawienia pawilonu (tam miała być garkuchnia :).
Z tego powodu przenieśliśmy się do wynajętego bungalowu i to było dobre posunięcie (dwie sypialnie, kuchnia, łazienka i nasze zapasy z Polski), jedynie Michał spał w busie, ale to twardy gość!!!!!
Nooooo nareszcie WINDSURFING i pełne tego słowa znaczenie... Obowiązkowa nauka w parach...
W wolnych od wiatru chwilach jest tam, co robić, przede wszystkim zwiedzanie i nurkowanie. Najważniejszym punktem wycieczki jest zobaczyć sąsiednia wyspę należącą do Francji-Korsykę i starą twierdzę Napoleona (a teraz śliczne miasteczko Bonifacio). Prom odpływa z Santa Teresa di Galura, płynie 45 min i jest stosunkowo tani.
Po zwiedzaniu nurkowanie, jak w innym świecie, ale uwaga na jeżowce, ja się nadziałem, niemiłe, ale można przeżyć ;).
Po za tymi wszystkimi atrakcjami na takich windsurfingowych wyprawach bardzo mile są wspólne wieczory przy włoskim winie i polskim jedzonku. Pokazaliśmy nawet Włochom Polską wersje ich świętej Teresy. Byli popłakani.
W końcu jednak musieliśmy wrócić, sama podróż powrotna to także masa atrakcji. Płynęliśmy największym promem linii MOBY AKI
Po drodze oczywiście śpimy na Gardzie, dzięki czemu nie jedziemy na "wariata", a jeszcze, co nieco zobaczymy i wskoczymy poszaleć na deskach.
Tym akcentem zakończę relacje z wyprawy na Sardynie. Tym, co byli da miłe wspomnienia, tym, co nie byli gorąco polecam. Uważamy, że im większa ekipa ty weselej na takim wyjeździe. Co najważniejsze można popływać na wspaniałych akwenach i spokojnie podnosić swoje umiejętności i co ważne dobrze licząc koszty i szukając odpowiednich oszczędności, taka wyprawa robi się niewiele droższa od wypadu na Hel (nic Helowi nie ujmując).
Gorąco zachęcamy do uprawiania WINDSURFINGU i łączenia tego ze zwiedzaniem miejsc gdzie jest on na porządku dziennym tak jak na ISOLA DEI GABBIANI czy GARDA.
Na zakończenie chciałbym dodać ze wyprawy tego typu są organizowane co roku, więc gorąco ZAPRASZAMY DO NASZEGO KLUBU!!!
Roman "GÓRAL" Łęcki (romanlecki@o2.pl, tlen: sztorm1-1975)